poniedziałek, 30 listopada 2009

marazm, lenistwo i lepienie pierogow...

wlasnie zostalam przez polly publicznie upomniana, ze nasz blog odlogiem lezy i trza by bylo cos pisnac... no racja:P w takim razie nalezy sie wam miesiecna relacja:P

zycie po sewillensku:
poczatek naszego pobytu uplynal pod znakiem wedrowek pieszych i rowerowych po naszym miescie, nadrabianiu zaleglosci internetowych (no wiem... nie wszystkich... w sumie na biezaco to tylko z fejsem jestesmy:)) i szukaniu pracy... zapal co do tego ostatniego szybko sie ulotnil. od jakiegos czasu narzekamy ze pracy trza poszukac bo pieniedzy brak... ale sie zabrac za to nie mozemy-ale co w tym dziwnego jak cale dnie sie spi a nocami przebywa poza domem (lub oglada filmy zajadajac pop cornem- to takie lokietkowe nawyki:P). Ostatnio Wero nawet zrezygnowala z poszukiwan- skoro za tydzien (z postojem w bratyslawie) i tak bedzie w polsce to po co?lepiej sie zrelaksowac:) Polly i ja dzis sie wybralysmy az do 1 agencji human recources:) poza tym chodzimy (srednio raz na 2 tyg)zostawiac cv w barach... a ze na miescie na ogol sa jacys znajomi to zostawianie cv konczy sie na 1 knajpie przy szklaneczce piwa- no beznadziejne jestesmy no...
poza tym wlasnie wyjechala Vale(na 2 miesiace w odwiedziny do swojego taty do australii) i nasz dom powoli zamienia sie w skłot- poniewaz to Vale na ogol pilnowala naszej rozpiski sprzataniowej... no a poza tym Juan jest teraz jak piesek spszczony ze smyczy: zrobil sie z niego czlowiek impreza i w domu bywa rzadko- a jak sie zjawia to zawsze oznajmia ze mu na imprezie rower ukradli (w ten sposob juz 2 rowerow sie pozbylismy w ciagu 5 dni:)juan ma zatem zakaz zabierania rowerow wychadzac na miasto!)
ale zyje nam sie nadal wspaniale razem- od jakiegos czasu powrocila nasza tradycja wspolnego posilania sie: sniadanka, kolacje i desery... wspolne gotowanie i lepienie pierogow (ktore tu zdobyly kilku fanow- przede wszystkim te z nadzieniem z soczewicy i pieczarek!!!), a ze zawsze trzeba czyms popic i wyskakac to co sie zjadlo to sobie scenariusze takich wspolnych kolacji mozecie dopisac sami...
nasz dom funkcjonuje tez jako darmowy hostel- z duzym prawdopodobienstwem pobicia rekordu liczby osob nocujacych z tarify: w tej chwili nasza lista gosci z noclegiem opiewa na cale 26 osob :P a jestemy tu niecale dwa miesiace....
odwiedzili nas medzik i jj, dziewczyny z marbelli (z 2 panami), andrea nasz kochany najlepszy na swiecie najukochanszy (jejuu jak my za nim tesknimy) wloch, Anulka z Tarify i jeszcze paru sevillenczykow...
a co do sewillenczykow to- no coz mamy znajomych calkiem fajnych- przede wszystkim nasza maskotka Hector(jak go anulka nazwala) robi wrazenie:) ciacho nad ciachami i tyle w temacie:P
poza tym sa jego wspolokatorzy bardzo sympatyczni i wszystkie "paprochy" spotykane na imprezach ale o tym w prywatnych wiadomosciach moze cos pisne...
dziewczynki szaleja i robia furrore:p widok zaslinionych spojrzen hiszpanow i hiszpanek na widok 3 blondyn, boskiego juana i maskotki hectora wkraczajacych do barow i klubow jest BEZCENNY!!!!!!!!

i to tyle ode mnie- czas sie ogarnac i ruszyc z cv na miasto
a zdjecia moze doda weronka, bo ja jeszcze nie mialam czasu od dziewczyn zgrac... taaaa

środa, 4 listopada 2009

turystki w sewilli




Nowy rozdział rozpoczęty- jesteśmy w Sewilli już od tygodnia i coraz lepiej nam z tym:)
codziennie staramy się robic małe wycieczki krajoznawcze tak dla ogarnięcia miasta- no i to działa:P sewilla nie wydaje się już tak ogromna jak na pocztaku (choc nadal zdarzaja nam się wpadki orientacyjne jak np. spacer do domu po imprezie trwajacy zamiast 30 min- 1,5h..boso bo obtarly nas buty i wsrod ludzi sprztajacych ulice bo zrobilo się rano)
ale ogolnie coraz czesciej i latwiej poruszamy się bez map:)ale na wycieczkach nadal jestesmy turystki- z aparatami i rozdziawionymi gebami krzyczace popatrz popatrz tam w gorze- jaki piekny taras!
Knajpy tez już powoli zaczynamy poznawac- co prawda w tygodniu nie wychodzimy bo i kasy brak i znajomych i jakos tak sil witalnych po 5 miesiacach w tarifie... ale zdarzyla nam się kolorowa impreza w halloween- przebralysmy się i ruszylysmy na miasto i bardzo milo bylo!
Poza tym zaczynamy zdrowe zycie- ja z polly biegam i jezdze na rowerku, a wero i vale się rozciagaja i cwicza... a juan który dziś przyjechal dużo pali- co mu swietnie wplywa na samopoczucie:)poza tymogladamy filmy, nadrabiamy zaleglosci internetowe i uczymy się hiszpana.
no i teraz to nam tylko pracy brakuje.. ale nad tym popracujemy...od jutra:)

 
design by suckmylolly.com